Informacje

  • Wszystkie kilometry: 72160.00 km
  • Km w terenie: 13069.00 km (18.11%)
  • Czas na rowerze: 131d 00h 23m
  • Prędkość średnia: 22.78 km/h
  • Suma w górę: 3900 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Nie mam rowerów...

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy TomekOdi.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Czwartek, 12 sierpnia 2010

Szklarska

Od czwartku do niedzieli byłem w Szklarskiej na rowerach z kumplem i jego dziewczyną. Pierwszy dzień okazał się przygodą życia. Dotarliśmy na miejsce, zjedliśmy i o 16 ruszyliśmy na rowery. Zaplanowana trasa 41km według mapki turystycznej. Pierwsze problemy zaczęły się wtedy, gdy skończyły się oznakowania naszego szlaku, czyli po stronie czeskiej. Pytając ludzi o drogę, patrząc na mapę i trochę błądząc jechaliśmy dalej. Niestety na mapce nie było zaznaczonego jednego z dwóch mostów i tam się pogubiliśmy. Ale nic to, jedziemy radośnie dalej. Ok. 18.45 zrobiło się nagle ciemno, wietrznie i groźnie. Zdążyliśmy dokręcić do jakiejś czeskiej chatki dla turystów, weszliśmy do przedsionka i lunęło. Przez dobre 40 minut deszcz lał się strumieniami przy akompaniamencie walących piorunów. W międzyczasie kilku osób pytaliśmy o drogę. Ku naszej wielkiej uciesze każdy podawał inną wersję ;) O 19.30 przestało padać, musieliśmy ruszyć dalej. Zimno, mokro, woda chlapie spod kół, jedziemy. Robi się coraz później i bardziej szaro. W pewnym momencie szutrowy szlak przechodzi w asfalt - jest nadzieja! Niestety asfalt po kilku km przechodzi w szuter i tak jeszcze kilkukrotnie. Okazuje się, że Czesi wiele górskich szlaków mają pokrytych asfaltem. Dojeżdżamy do skrzyżowania szlaków, przy nim stoi drewniana budka (taka dla turystów żeby się schować przed deszczem), a obok jakiś pan. Podjeżdżam zapytać o drogę, a on zaczyna nawijać po niemiecku :P Zaskoczenie. Dojeżdża Bartek, on zna niemiecki na tyle żeby się dogadać. 10 minut intensywnej konwersacji przy mapie i okazuje się, że wszędzie mamy bardzo daleko. Niemiecki turysta wskazuje palcem na swoją drewnianą bazę i proponuje nam nocleg :D Oczywiście nie w głowie nam takie atrakcje, trzeba wrócić do swoich pokoi. Na drogowskazie widnieje "Harrachov 18,5km". Niestety w kierunku przeciwnym, czyli tym, z którego przyjechaliśmy. Musimy tam dotrzeć jakkolwiek inaczej. Stamtąd już pójdzie z górki. Robi się coraz bardziej ciemno, dojeżdżamy do wielkiego budynku - schronisko z restauracją. Kumpel patrzy na przydrożną mapkę i stwierdza, że wie gdzie jechać. Niestety jak się nie wie dokładnie gdzie się jest to żadna mapa nie pomoże. Przed dalszą częścią asfaltowego szlaku stoi zakaz ruchu, jedziemy, najwyżej droga będzie nieprzejezdna i będzie trzeba zawrócić. Cały czas z góry, serpentyna. Zakaz ruchu podyktowany był tym, że w kilku miejscach piach i kamienie się obsunęły, zawalając częściowo drogę. Rowerami dało się bez problemu przejechać. Jedziemy i jedziemy, cały czas z góry. Zrobiło się ciemno. Momentami hamowałem prawie do zera bo moja kiepska lampka z padającymi bateriami nic nie dawała. Zjazdu było mniej więcej 10km, gdyby chcieć to podjechać konieczne byłoby rozbicie tej wyprawy na co najmniej 2 dni ;) Dojechaliśmy do miejscowości Biely Potok. Pytamy o Harrachov, w odpowiedzi słyszymy min. 25km, oczywiście w przeciwnym kierunku. Nie ma mowy, nie zawrócimy, trzeba znaleźć jakąkolwiek inną drogę do Polski. Zatrzymujemy przejeżdżający samochód, kolega dobre 10-15 minut rozmawia z Czeszką. Życzliwa pani dokładnie wszystko tłumaczy, a na koniec daje nam mapę. Jedziemy, po chwili znów kończy nam się asfalt, zawracamy do skrzyżowania, aha to tu mieliśmy skręcić. Jest 21.30 dzwoni do mnie kumpel, który został w pokoju (nie jeździ z nami bo pieszo eksploruje góry). Przedstawiam mu sytuację mówiąc, że nie wiemy gdzie jesteśmy, którędy jechać i kiedy wrócimy. Po drodze jeszcze kilka razy błądzimy. Jest ciemno, zimno a do domu kilkadziesiąt kilometrów nie wiadomo w którą stronę. Dzwonimy do pana, od którego wynajmujemy pokój i prosimy o pomoc. Ktoś musi po nas przyjechać bo sami do jutra nie wrócimy. Pan ma wziąć nasze auto, bez bagażnika na rowery. Złoży się siedzenia, wpakuje 3 rowery do środka, a my się jakoś ściśniemy. Umawiamy się w miejscowości Nove Mesto. Mamy tam kawałek drogi, ale lepiej jechać niż stać bezczynnie i marznąć czekając. Po drodze mijamy miasteczko przez które przeszła powódź. Przerażający widok. Bałagan, sterty rzeczy, które po przejściu wielkiej wody do niczego już się nie nadają. Kilka metrów nad strumykiem na drzewach wiszą, prześcieradła, ubrania, połamane gałęzie. Dojeżdżamy do Nowego Miasta, jeszcze chwilę czekamy i jest nasz transport. Jakoś udaje nam się załadować rowery i wcisnąć siebie. Amor gniecie mi rękę, pedał wbija się w plecy, a zęby korby momentami chcą rozszarpać nerkę. A nasz pan kierowca jedzie wyjątkowo ostro zważywszy na sytuację na pokładzie. Oczywiście teraz też gubimy drogę, ale po chwili wyjeżdżamy na dobrą trasę. Zaczyna się ulewny deszcz, ale teraz to już bez znaczenia, jedziemy do domu :) Kilkadziesiąt minut jazdy, około 40km i ok. 23:45 mokrzy, zmęczeni, ale cali i zdrowi jesteśmy na miejscu.
Przez resztę pobytu też kręciliśmy w ciężkich warunkach bo pogoda nie dopisywała. Jednego dnia wcale nie dało się jeździć bo od rana do wieczora lało. Dobrze że był festiwal rowerowy bo byśmy się zanudzili. W sumie jeżdżąc przez 3 dni zrobiliśmy 186km. A z ciekawszych przygód to kumplowi znów pękła rama, która przed wyjazdem była spawana, spaw nie wytrzymał.
  • DST 78.00km
  • Teren 50.00km
  • Czas 04:37
  • VAVG 16.90km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Hehe - no niezły wypad sobie zrobiliście :) Zabłądzić w górach to niezła przygoda.
sebekfireman
- 19:58 poniedziałek, 23 sierpnia 2010 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa rzadk
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl